Tkać,
przez cztery godziny, w jednej pozie, nieustannie
patrzeć w wydłużający się obraz
pogłębiać nadzieję.
Tkać. Spotkanie – ciepło kobiecych głosów
i uwalniającej się wyobraźni.
Tkać tę kolację ostatnią, na której S. zachwycił
sobą
prostotą
mądrością
wspólnotą,
a na koniec swoim
(z tak ogromnie ujmującą nieśmiałością!)
obrazem – prezentem.
Tkamy naszą codzienność.
Nowe pasje, marzenia, plany, to wszystko, bez czego nie ma kierunku.
Tkamy spokojnie, bo jesień nie nastraja do pośpiechu.
Różne nitki, faktury, kolory,
różne ściegi a nawet błąd to tu to tam.
To nic.
Pod koniec będziemy całością.